top of page

W Rieutowie na zakupach

Najtańsze są pomidory rosyjskie, oprócz tego można znaleźć importowane z Azerbejdżanu, Turcji i Egiptu. Cebula z Izraela. A jabłka? Mają nalepki serbskie oraz brazylijskie.


Właśnie minął rok od momentu, gdy Rosja wprowadziła embargo na żywność z Unii Europejskiej, USA, Australii, Kanady i Norwegii. Ostatnio kraje Unii podjęły decyzję o przedłużeniu sankcji gospodarczych wobec Krymu, Moskwa nie pozostała dłużna i utrzymała restrykcje i ze swojej strony.


Bez wątpienia odcięcie rynku wschodniego boleśnie odczuło również polskie rolnictwo, ale warto zadać pytanie, czy sankcje Kremla nie okazały się bronią obosieczną. Nie dysponuję w tym momencie żadnymi danymi, które mogłyby wskazywać, w jakim stopniu ograniczenia w handlu wpływają na rosyjską gospodarkę i na kurs rubla. W grudniu 2014 r., kiedy rosyjska waluta traciła na wartości w rekordowym tempie, chyba tylko najbardziej leniwi dziennikarze (także u nas) nie poruszali tego tematu. Odpowiednie statystyki można zapewne znaleźć w Internecie. Ale to nie jest temat tego postu.


Chciałem się przekonać, w jakim stopniu doniesienia z portali internetowych mają pokrycie w rzeczywistości, przynajmniej w samej Moskwie. Pamięć o końcu ubiegłego roku, kiedy ludzie rzucali się do sklepów i w panice kupowali po trzy telewizory oraz kilogramy mąki, obecna jest i po sześciu miesiącach - u znajomych, którzy mnie ugościli, do tej pory pozostały paczki makaronów i ryżu. W języku codziennym funkcjonuje również określenie "stary kurs euro/dolara". Jeszcze pod koniec 2013 roku 1 euro można było kupić za mniej więcej 40 rubli (analogicznie do Polski, ponieważ przelicznik złotego do rubla wynosił wówczas 1:10). W grudniu 2014 r. europejska waluta kosztowała ponad 90 rubli, a szczególnie obrotni właściciele kantorów sprzedawali 1 euro za 100 rubli. Podczas mojego ostatniego pobytu, w maju 2015 r., euro kosztowało około 50 rubli. W momencie, gdy piszę ten tekst, kurs wynosi 1:61.

Takie są dane z Internetu, a jak wygląda sytuacja w sklepach?


W Rieutowie funkcjonuje od zeszłego roku galeria handlowa, która nie różni się niczym od polskich: dysponuje ogromnym parkingiem, posiada obowiązkowy supermarket i sklepy odzieżowe (swoje punkty mają tu rosyjskie i zachodnie marki); są sklepy z perfumami, jest sklep zoologiczny. Są także kawiarnie, restauracje i fast-foody, jest sklep z artykułami RTV i AGD oraz apteka. Swoje salony otworzyli operatorzy sieci telefonicznych oraz operator turystyczny TUI. Klienci mogą zostawić swoje dzieci pod opieką animatorów i sami przejść się do kina.


Odzież

Do galerii zaglądam w niedzielę rano, kiedy ludzi było jeszcze bardzo mało. Próbuję pojąć, jak bardzo zmieniły się ceny w Rosji w porównaniu do zeszłego roku. Męskie dżinsy można kupić za 2998 rubli (obecnie jest to około 200 złotych), sukienka kosztuje 1998 rubli. W zeszłym roku w hali kupców na Syberii para dżinsów kosztowała 1500 rubli (i wówczas w przeliczeniu na polską walutę był to wydatek rzędu 180 złotych). W zestawieniu tym jednak kryje się pewien mankament: nie wiem, ile wówczas kosztowały spodnie w galerii pod Moskwą, i za ile można teraz kupić ubranie na prowincji.

Jednak najwidoczniej ceny musiały wzrosnąć, bowiem sklepy starają się przyciągnąć klientów wszelkimi zniżkami. W jednym ze sklepów przy zakupie dwóch rzeczy trzecią można otrzymać gratis. Zniżka przy zakupie trzech rzeczy jest też oferowana w innym sklepie.

Sklep dziecięcy

Następnie zaglądam do sklepu dziecięcego "Świat dziecka" ("Dietskij mir"). Koszty wózków wahają się od 5 do 12 tysięcy rubli. Buciki dziecięce można kupić za 1000 rubli. Łóżeczka kosztują od 6 tysięcy. Można też znaleźć pampersy różnych producentów.

Na półkach masowo leżą chińskie pampersy Goon, 1499 rubli za paczkę. Oczywiście dostępne są również produkty Pampers. I ciekawe, że zakup chińskich produktów mniej się opłaca. W paczce Goon są 62 poduszki, podczas gdy za 1669 rubli można kupić 96 pieluszek Pampers. Nie wiem, który towar bardziej mógłby polecić Instytut Matki i Dziecka. Sklep ma też bardzo bogaty asortyment zabawek. Dużo miejsca zajmują klocki Lego. Tematyka to m.in. "Jurassic World" i "Gwiezdne wojny", czyli jedne z najbardziej wyczekiwanych tytułów w tym roku.

Trzeba przyznać, że cena klocków Lego, podobnie jak w Polsce (i zapewne wszędzie) może być zaporowa. Na szczęście dla rodziców ktoś w Rosji wpadł na pomysł, aby wyprodukować o połowę tańszą kopię. Tym samym tuż koło Lego znajdują się klocki firmy "Miasto majstrów" ("Gorod mastierow"). Tematyka oscyluje wokół miejskich pojazdów.

Zabawki te są wypuszczone w ramach tzw. "Rosyjskiej serii" (to ten znaczek z rosyjską flagą), i jak bardzo jest ona rosyjska, widać nawet po markach samochodów: są to odpowiednio Kamaz i Gazela.

Są też puzzle z dosyć sztampową tematyką (znane miasta, postacie z kreskówek Disney'a) oraz modele statków i samolotów.

Mamy więc modele radzieckich samochodów pancernych oraz myśliwca Jak-3.

Jako model okrętu wybrano pancernik "Sewastopol".

Samolot z logiem Aerofłotu - radzieckiego i rosyjskiego przewoźnika państwowego.

Żywność

Przejdźmy teraz do produktów żywnościowych. Po wprowadzeniu zeszłorocznego embarga w Internecie bardzo szybko rozpoczęły się spekulacje, w jakim stopniu gospodarcza wojna odbije się na życiu codziennym obu stron. Pod koniec 2014 r. (kiedy władze rosyjskie musiały przyznać, że do kraju zawitał kryzys) w sieci pojawiły się zdjęcia absolutnie pustych półek. Jeżeli połączyć je z komentarzami o bankructwie kolejnych firm i masowo wyjeżdżających emigrantach, można było odnieść wrażenie, że Rosja upadnie lada dzień.

Tymczasem w kilku sklepach, które odwiedziłem (wspomniany już Auchan w galerii oraz kilka innych supermarketów w Rieutowie i samej Moskwie) produkty są. Niektóre, zwłaszcza te krajowej produkcji, nie podrożały: wcale niezłe ciasteczka "Jubileuszowe" ("Jubilejnoje") nadal kosztują około 30 rubli, jak podczas mojego pierwszego wyjazdu do Rosji w 2011 roku (szkoda, że nie zachowałem ani jednego paragonu z tamtego czasu). Paczki makaronu można dostać już i za 12 rubli, inna sprawa, że klienci raczej nie kwapią się do ich zakupu, natomiast makaron "z wyższej półki" rzeczywiście kosztuje dwa lub trzy razy więcej.

Wyraźnie zmniejszył się natomiast asortyment nabiału. Nie znaczy to, że nie można już kupić mleka ani jogurtu - jak najbardziej można, podobnie jak serek topiony. Nadal obecne są również międzynarodowe marki, jak Hochland, Danone czy Zott. Natomiast sera żółtego jest zdecydowanie mniej. Na półkach pozostały przede wszystkim sery rosyjskie oraz białoruskie. Nawiasem mówiąc, znajomi opowiadali, jak tuż po ogłoszeniu embarga w moskiewskich sklepach pojawiły się parmezan, jabłka i łosoś z białoruskimi etykietkami. Informacje o tym, że Białoruś skupowała unijne produkty i sprzedawała je na rosyjski rynek po zawyżonej cenie pojawiły się również w polskich mediach. W samej Moskwie rzuciła mi się reklama sklepu z "prawdziwymi produktami z Białorusi".

I jeszcze jedna kwestia: warzywa i owoce. Właśnie tu w największym bodaj stopniu widać zmiany, które zaszły w rosyjskiej polityce w ostatnich czasach. Pod wieczór, gdy przez sklep przeszły już tłumy klientów, kosze z niektórymi owocami i warzywami są absolutnie puste. Tu i ówdzie widać karteczki z prośbami, aby kupować nie więcej niż 5 kilogramów na osobę, "aby starczyło dla wszystkich". I to jest coś absolutnie nowego, w żadnym sklepie rosyjskim nie widziałem wcześniej takich próśb. Nie było potrzeby reglamentacji towaru w 2011 czy nawet 2014 roku. Już znacznie wcześniej na portalu VKontakte ukraińscy użytkownicy nie bez satysfakcji publikowali informacje na ten temat. Rzeczywiście nie jest to plotka, przynajmniej w przypadku niektórych sklepów (bo nie dotyczy to wszystkich sieci, przez cztery dni byłem w siedmiu różnych sklepach).

Na szczęście nie wszystkie owoce i warzywa wykupiono - mogłem sprawdzić, skąd obecnie Rosja importuje produkty rolne.

Najtańsze są pomidory rosyjskie, oprócz tego w sklepach można znaleźć importowane z Azerbejdżanu, Turcji i Egiptu. Cebula z Izraela, nie najlepszej jakości. Banany pochodzą z RPA lub Ekwadoru (choć mogę zakładać, że i do 2014 r. przywożono je właśnie stamtąd). A co z jabłkami? Pochodzą z Serbii albo z Brazylii.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na pewien drobiazg. W rieutowskiej galerii spędziłem właściwie cały poranek, potem wróciłem tam pod wieczór. Rano, widząc niewielką liczbę osób, odnotowałem sobie, że "sklepy są puste, nielicznych klientów nie przyciągają nawet rozmaite promocje". Wieczorem byłem naprawdę zaskoczony, widząc tłumy w galerii. Powiedziałem o tym Aleksandrze, ale chyba nie zrozumiała mojego zdziwienia: "Pewnie, w końcu niedziela rano".

W samej Moskwie w jednym z niewielkich sklepów widziałem puste półki. Brakowało alkoholu, mącznych produktów. Pytam sprzedawczyni, czy rzeczywiście nie ma towaru. Ona w odpowiedzi się uśmiechnęła: "Teraz nie ma". Właśnie w tym momencie smagli ekspedienci przytaszczyli nowe kosze i zaczęli rozkładać towar na półkach. Nie zdążyłem więc ukradkiem sfotografować pustych półek.


Powiązane posty

Zobacz wszystkie

ZOBACZ TAKŻE

Wybrane wpisy
Najnowsze
Archiwum
Kurs rubla
100 PLN = 1468 RUB
wg kursu NBP
Na Facebooku
Warto zajrzeć
Skorzystaj z tagów
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page