top of page

Dżentelmen w Moskwie

W tym roku mija dokładnie wiek od rewolucji rosyjskich i akurat teraz Wydawnictwo Znak proponuje polskim czytelnikom "Dżentelmena w Moskwie", powieść nowojorskiego pisarza Amora Towlesa. Premiera: 27 września.

Główny bohater, hrabia Aleksander Iljicz Rostow, zostaje w czasach wojny domowej zatrzymany i skazany przez bolszewicki trybunał na dożywotni areszt domowy w hotelu Metropol. Spędza tam kolejne dekady życia i będąc w oku cyklonu, obserwuje zza okna (albo z dachu) kolejne zawirowania XX wieku. A skoro akcja dzieje się w luksusowym hotelu, to spróbujmy ocenić książkę na podstawie skali od 1 do 5.

Pierwszą gwiazdkę daję za nazwisko i pochodzenie bohatera. Hrabia Rostow od razu przywodzi na myśl "Wojnę i pokój", a gdyby jeszcze nazywał się Andriej, otrzymalibyśmy Nikołaja Rostowa i Andrieja Bołkońskiego w jednym. Widocznie sam autor uznał ten pomysł za przesadzony i nadał mu imię Aleksander. Może chciał, żeby u czytelnika pojawiały się skojarzenia z Puszkinem? Tak czy owak, hrabia Rostow przypomniał mi, że warto wrócić do epopei Tołstoja, do której nie zaglądałem od czasow studenckich. I nie tylko do Tołstoja. W pewnym momencie główny bohater opowiada, że wychował się pod Niżnym Nowogrodem, i wspomnienia z dzieciństwa kojarzą mu się z zapachem i smakiem jabłek. Wspomnienia i jabłka? Tak, to proza Iwana Bunina, pierwszego rosyjskiego noblisty.

Druga gwiazdka jest za wybór miejsca akcji. Ekskluzywny hotel to zawsze wdzięczna lokalizacja dla książki czy filmu. Pełne przepychu pokoje... Rozpaczliwe wyznania i przelotne romanse... Gwar sali restauracyjnej... Pomieszczenia gospodarcze, niedostępne dla gości, ale w których życie pulsuje jeszcze mocniej niż na wyższych kondygnacjach... Tak, to zawsze będzie dobry temat... A już sam hotel Metropol jest idealny dla tego, aby opowiedzieć o Moskwie. Obiekt ten zbudowano na początku XX wieku. W listopadzie 1917 r. był broniony przez junkrów, czyli oficerów byłej carskiej armii. Oblężenie hotelu trwało niemal tydzień, dopóki bolszewicy nie ostrzelali budynku z armat. Potem sale hotelowe, tak jak podane jest w książce, były miejscem zebrań partyjnych. Gdy zaś po wojnie domowej państwo Sowietów zostało uznane przez Zachód, Metropol ponownie stał się luksusowym obiektem, do którego zapraszano zagranicznych gości, wizytówką Związku Radzieckiego i jego zasłoną dymną.


Hrabia Rostow (gdyb jeszcze nazywał się Andriej, otrzymalibyśmy Nikołaja Rostowa i Andrieja Bołkońskiego w jednym) przypomniał mi, że warto wrócić do Tołstoja i Bunina.


Kreacja samego bohatera to powód, dla którego daję trzecią gwiazdkę. Widać, że autor włożył w postać hrabiego Rostowa wiele uczuć, i przelał na niego własne pasje. Amerykański pisarz prywatnie jest wielbicielem "Casablanki", wykwintnych kolacji i muzyki jazzowej. Wszystkie te zainteresowanie mamy w książce. Trochę przypomina to lekturę powieści Krajewskiego: tam komisarz Mock, podobnie jak jego twórca, lubuje się w dobrym jedzeniu, klasycznej literaturze i papierosach. Ciekawe, że cykl o Wrocławiu obecnie też jest firmowany przez Znak.

Historia hrabiego Rostowa opisana jest wielokrotnie złożonymi zdaniami, językiem kwiecistym i czasem trochę napuszonym, ale w gruncie rzeczy taki był sam hrabia. Wytworny i pewny siebie, dopóki los kilka razy nie dał mu prztyczka w nos. Za dowcipne, błyskotliwe frazy, których w książce jest mnóstwo, daję zasłużoną czwartą gwiazdkę.

Niestety do najwyższej rangi troszeczkę brakuje. Trudno mi ująć, czego dokładnie. Można zacytować samego Rostowa: "Tu nie chodzi o jedną konkretną rzecz. Raczej o zbiór drobnych elementów. Jak w mozaice (str. 246.)". Opis Bożego Narodzenia sugerowałby raczej Europę Zachodnią niż kraj, w którym żywe jeszcze były tradycje prawosławne. Oficer pochodzenia gruzińskiego nosi typowo rosyjskie imię i nazwisko. W powieści pojawiają się nazwy "Sankt Petersburg" (czy nie łatwiej byłoby pisać po prostu "Petersburg"?) i "Leningrad", a przecież w czasie wojny i rewolucji miasto nazywało się "Piotrogrodem".

Mimo tego "Dżentelmen w Moskwie" jest książką, którą warto otworzyć, by wraz z hrabią Aleksandrem Iljiczem zwiedzać zakamarki Metropolu i zza kotary obserwować kolejne dekady porewolucyjnej Rosji. Daję solidne cztery gwiazdki i polecam.

Podziękowania dla Znak literanova za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Amor Towles, "Dżentelmen w Moskwie", Wyd. Znak literanova, Kraków 2017, tłum. Anna Gralak

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

ZOBACZ TAKŻE

Wybrane wpisy
Najnowsze
Archiwum
Kurs rubla
100 PLN = 1468 RUB
wg kursu NBP
Na Facebooku
Warto zajrzeć
Skorzystaj z tagów
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page