Pomniki w Moskwie, cz.1.
Stolica Rosji może się pochwalić tysiącami mniej lub bardziej standardowych pomników. W tym artykule przyjrzymy się tym konwencjonalnym. Bohaterami tekstu są władcy, politycy i artyści.
Spośród wszystkich pomników znajdujących się w Moskwie sfotografowałem oczywiście ich niewielką liczbę. Dla wygody zdjęcia ułożyłem w porządku chronologicznym, czyli zaczynając od tych osób i wydarzeń, które miały miejsce najdawniej. W ten sposób otrzymałem kolejny cykl dziejów w obrazkach ze współczesną polityką w tle; pora chyba zabrać się za inny temat. Tymczasem zapraszam na kolejną wycieczkę do Moskwy.
Zaczynamy więc od pomnik księcia Jerzego Długorukiego, który założył Moskwę w roku 1147, a więc jeszcze na długo przed najazdem mongolskim.
Pomnik ten znajduje się na Placu Twerskim, w odległości kilku minut od Placu Czerwonego. Wspominałem już w poście o Stacji Kijewskaja, że komuniści bardzo chętnie adaptowali poprzednie epoki dla własnych potrzeb; średniowiecze nie stanowiło pod tym względem wyjątku. Oczywiście ideowych komunistów pomysł postawienia pomnika księcia na placu, który wówczas nazywał się Radzieckim (Sowietskaja płoszczad') bulwersował.
Po śmierci Stalina Chruszczow planował przeniesienie pomnika w inne miejsce, ale sam zdążył stracić władzę. Obecnie pomnik jest jednym z symboli stolicy; jest to również jeden z pomników konnych w Moskwie.
Inny pomnik przedstawiający jeźdźca znajduje się w innej części miasta, przy ulicy Jauzskiej. Mowa o ksiąciu Dymitrze Dońskim, którego zwycięstwo nad Złotą Ordą rozpoczęło proces wychodzenia Rusi spod mongolskiej dominacji (dawniej zwanej "jarzmem tatarskim", obecnie tego określenie się nie używa). Napis na postumencie głosi: "Pamiętnik poświęcony świętemu szlachetnemu księciu Dymitrowi Dońskiemu, wyzwolicielowi ziemi Ruskiej". W XIV i XV wieku bardzo aktywny proces jednoczenia ziem ruskich rozpoczęła Moskwa. Zbudowane przez nią państwo przeżywało okres potęgi za Iwana Groźnego w XVI wieku, by następnie pogrążyć się w kryzysie, szarpane przez najeźdźców.
Patrząc na kolejne pomniki, można dojść do wniosku, że Rosja bardzo często była pod czyjąś okupacją: wiadomo, że sama Moskwa dwukrotnie została zajęta przez obce wojska. Powstanie pod wodzą Minina i Pożarskiego pozwoliło zakończyć okres kryzysu, kolejnych samozwańców na carskim tronie i obecności wojsk polskich i szwedzkich w Rosji. Carem obrano Michała Romanowa, który rozpoczął panowanie nowej dynastii. Jej najświetniejszy przedstawiciel, Piotr I, który otrzymał tytuł Wielkiego, zmusił kraj do przyjęcia europejskich standardów cywilizacyjnych i zmienił nazwę państwa na Imperium Rosyjskie. Jedna z jego następczyń, Katarzyna II, z pochodzenia Niemka ze Szczecina, panowała na terytorium od Krymu do Alaski i wprowadziła Rosję w XIX wiek.
Pomnik Minina i Pożarskiego na Placu Czerwonym
Początek XIX wieku był dla Rosji czasem wojen napoleońskich, włącznie z wojną obronną w 1812 r., nazwaną potem Wojną Ojczyźnianą. Tłumaczenie klęski cesarza Francuzów wyłącznie rozmiarami Rosji oraz warunkami klimatycznymi jest niesprawiedliwe, nie uwzględnia bowiem autentycznego patriotyzmu Rosjan, którzy stanęli w obronie kraju. Jednym z bohaterów wojny był Piotr Bagration, którego pomnik znajduje się na Prospekcie Kutuzowskim (zdj. poniżej). Ostatecznie armia rosyjska doszła aż do Paryża, zaś Rosja aż do klęski w wojnie krymskiej była jednym z gwarantów europejskiego ładu.
Na okres ten przypada również rozkwit rosyjskiej literatury romantycznej: do największych twórców należeli Aleksander Puszkin, Michaił Lermontow, Nikołaj Gogol, Aleksander Gribojedow. Druga połowa XIX wieku to okres rozwoju prozy. Wówczas to tworzyli Fiodor Dostojewski, Iwan Gonczarow czy Iwan Turgieniew. Zmiany w rosyjskim społeczeństwie związane ze zniesieniem pańszczyzny i stopniowym uprzemysłowieniem kraju oraz rosyjskie wady narodowe krytykowali m.in. Michaił Sałtykow-Szczedrin lub Nikołaj Niekrasow.
Przełom XIX oraz XX wieku były niezwykle intensywnem okresem rozwoju rosyjskiej kultury: dla poezji był to tzw. Srebrny Wiek, gdy zadebiutowali tacy giganci słowa jak Anna Achmatowa, Osip Mandelsztam lub Marina Cwietajewa. Koniec XIX wieku obserwował Anton Czechow, który w swoich dramatach z niezwykłą przenikliwością opisał uchodzący świat rosyjskiej inteligencji i ziemiaństwa.
Sukces dramatrugii Czechowa zbiegł się z rozwojem rosyjskiego teatru. Ojcami tego sukcesu byli właśnie Niemirowicz-Danczenko oraz Konstantin Stanisławski, twórca jednej z głównych metod aktorskich XX wieku. Spod skrzydeł Stanisławskiego wyszło wielu wybitnych twóców (niektórzy, jak na wzorcowych uczniów przystało, zbuntowali się przeciwko mistrzowi i poszli swoją drogą - m.in. Wsiewołod Meyerhold). Do innych wielkich reżyserów tego czasu można zaliczyć Jewgienija Wachtangowa i Aleksandra Tairowa. Ten niezwykły rozkwit rosyjskiej kultury miał miejsce na kilka lat przed wybuchem I wojny światowej i rewolucji październikowej.
Dojście bolszewików do władzy z jednej strony doprowadziło do utraty wielu pomników z czasów carskich; jednocześnie zastąpiły je podobizny działaczy komunistycznych. Na pierwszym miejscu zawsze był to Lenin, porównywalną ilość pomników od lat trzydziestych do sześćdziesiątych miał Stalin; skromniejszej liczby monumentów doczekali się współtwórcy radzieckiego systemu: Kalinin, Woroszyłow, Kirow, Dzierżyński. Zapewne nie będzie przesadzone stwierdzenie, że każde miasto w ZSRR posiadało pomnik którejś z tych osób. Tendencję tę kopiowano też w krajach bloku wschodniego: dość wspomnieć statuę Dzierżyńskiego w Warszawie czy Lenina w Krakowie.
"Tu W.I. Lenin wziął udział w posiedzeniu Komitetu Moskiewskiego Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików) 16 sierpnia 1918 r." - głosi napis na reliefie. Obecny Plac Twerski (Twerskaja płoszczad'), do roku 1993 Plac Radziecki. Tuż obok stoi książę Jurij Dołgoruki.
Temat symboli komunizmu w Rosji jest tak obszerny, że chcę go poruszyć w oddzielnym artykule, w tej chwili tylko zaznaczając kilka kwestii. Mam wrażenie, że nawet hipotetyczna dekomunizacja nie oznaczałaby usunięcia wszystkich pomników. Zapewne pozostanie np. figura Majakowskiego.
Władimir Majakowski, znakomity poeta przedstawiciel rosyjskiego futuryzmu w literaturze, który związał się z władzą bolszewicką. Samobójstwo popełnił w 1928 r. prawdopodobnie na tle osobistym, ale "zdążył" umrzeć przed nastaniem rządów Stalina i stać się sztandardową postacią literatury komunistycznej. Inny przedstawiciel awangardy zafascynowany rewolucją, wybitny reżyser teatralny Wsiewołod Meyerhold został zamęczony w kazamatach NKWD w 1940 r. Pomnik Majakowskiego znajduje się niedaleko Dworca Białoruskiego, koło stacji metra jego imienia.
Dworzec Białoruski. Tablica upamiętaniająca prapremierę utworu "Święta wojna". Napis na tablicy głosi: "<<Powstań kraju szeroki, powstań na bój śmiertelny...>>. Pieśń- hymn "Święta wojna", muz. A.Aleksandrowa, słowa W. Lebiediewa-Kumacza. Po raz pierwszy wykonana przez Krasnoznamiennyj Zespół Czerwonoarmiejskiej Pieśni i Tańca ZSRR na placu przed Dworcem Białoruskim w obecności wojsk odjeżdżających na front 26 czerwca 1941 r."
Przy samym Dworcu Białoruskim znajdują się również pomniki poświęcone II wojnie światowej, którą radziecka i rosyjska tradycja określa mianem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, która przebiegała od napaści Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 r. do podpisania kapitulacji przez hitlerowską delegację 9 maja 1945 roku. I ponownie: temat "kultu Pobiedy (Zwycięstwa)" w rosyjskiej świadomości jest na tyle obszerny, że wymaga osobnego (niemałego) artykułu, który na pewno napiszę, kiedy będę miał ochotę wrócić do zagadnień historycznych. A ponieważ byłem w Moskwie w maju, kilka dni po paradzie na Placu Czerwonym, materiału ilustratorskiego zebrałem całkiem sporo.
O jednej rzeczy piszę już teraz: z jednej strony pamięć o wojnie z jednej strony utrudnia w Rosji dekomunizację, w końcu symbolicznym zwieńczeniem wysiłku całego narodu stało się zatknięcie na Reichstagu czerwonego sztandaru. Ale budzi to do dziś opór mieszkańców Europy Środkow-Wschodniej. Dla narodów mieszkających w tym regionie usunięcie hitleryzmu oznaczało jedynie nastąpienie totalitaryzmu w wersji stalinowskiej. Jednocześnie tradycja Wielkiej Wojny Ojczyźniananej nie ma nic wspólnego z komunizmem; już wtedy, w 1941 roku władze odrzuciły ideologię bolszewicką na rzecz retoryki patriotycznej i religijnej. Dlatego wojna z Niemcami jest dla Rosjan porównywalna do dawnych wojen, do powstania w 1612 r. lub wojny z Napoleonem w roku 1812. I jest bardziej istotna, ponieważ działa się niedawno, pochłonęła miliony ofiar i dotknęła praktycznie każdej rodziny. Na temat wojny powstały w radzieckiej i rosyjskiej kulturze zapewne dziesiątki filmów i setki książek o różnym charakterze: od oficjalnego, pomnikowo-patriotycznego, do osobistego, bardzo sentymentalnego. Liryczny charakter ma m.in. film "Dworzec Białoruski" z 1970 r., w którym bohaterowie wspominają wyjazd i powrót z frontu.
Jednym z elementów takiej sentymentalnej pamięci o wojnie jest motyw damy żegnającej rycerza. W polskiej tradycji pewnie jej najbardziej znanym wyrazem jest obraz Grottgera "Pożegnanie powstańca". W rosyjskiej tradycji jego współczesną analogią może być postawiona w 2014 r. kompozycja "Pożegnanie Słowianki".
Nazwa nawiązuje do marsza wojskowego. Napisanego on został w roku 1912 przez rosyjskiego oficera i kompozytora Wasilija Agapkina na wieść o wybuchu I wojny bałkańskiej i stanowił wyraz solidarności Rosjan z południowymi Słowianami, którzy walczyli wówczas z Imperium Osmańskim. Zachęcam do zapoznania się z nagraniem marsza.
Instalacja "Pożegnanie Słowianki" k.Dworca Białoruskiego
Gdy wybuchła I wojna światowa, melodia zdobyła popularność w samej Rosji. Podczas wojny domowej "biali" (czyli przeciwnicy bolszewików zwanych "czerwonymi") do marsza dopisali słowa; walcząca na Syberii armia admirała Kołczaka uczyniła ten utwór swoim hymnem.
W ciągu stu lat "Pożegnanie Słowianki" stało się jedną z najbardziej znanych melodii wojskowych obok walca "Sopki Mandżurii" z czasów wojny rosyjsko-japońskiej czy piosenek "Błękitna chustka" lub "Katiusza". Myślę, że dobrym porównaniem będzie porównanie rangi utworu w Rosji do piosenek Legionów Piłsudskiego lub powstańczej Warszawy w Polsce (zresztą melodia "Pożegnania Słowianki" została wykorzystana do piosenki partyzanckiej "Rozszumiały się wierzby płaczące"). W latach dziewięćdziesiątych marsz rozpatrywano jako potencjalny hymn Rosji.
Sama rzeźba przedstawia żołnierza i dziewczynę. U ich stóp wyryto cytat z pieśni: "Żegnajcie, oczęta ukochane, nie wszystkim z nas wrócić będzie dane...". Dookoła figur wypisane są zwrotki pieśni oraz zapis nutowy. Całość kompozycji wieńczą dwie tablice z datami: 1914 oraz 1941.
Warto zwrócić uwagę na pierwszą tablicę, odsłoniętej w stulecie I wojny światowej (i tutaj musimy zrobić odstępstwo od chronologicznego porządku). Dla bolszewików udział Rosji w owej wojnie był czymś absolutnie zdradliwym, wojna ta była "imperialistyczną" i około 2 miliony poległych były w ZSRR skazane na zapomnienie. Pomijając wojnę, komuniści pomijali również sprawę separatystycznego pokoju brzeskiego i wieloletniej izolacji Moskwy na arenie międzynarodowej. Właściwie dopiero stuletnia rocznica wojny doprowadziła do tego, że temat ten zaistniał dla opinii publicznej.
Obecna ekipa rządząca podkreśla, że w roku 1914 rozpoczęły się dramatyczne wydarzenia w kraju, wstrzymując się jednak z oficjalnym potępieniem rewolucji październikowej i zbrodni dokonanych przez bolszewików, oznaczałoby to bowiem konflikt z sympatykami komunizmu (przede wszystkim ludzie starszego pokolenia), którzy mają swoją reprezentację w Dumie Państwowej. Takie połowiczne rozwiązania dotyczące historii obecne były i w poprzedniej epoce.
Wracamy na stację Majakowskaja, naprzeciwko której stoi pomnik poety. Tuż przy wejściu na stację metra wisi tablica informacyjna.
Tablica upamiętniająca posiedzenie Moskiewskiej Rady Deputowanych Pracujących na stacji "Majakowskaja" 6 listopada 1941 r. Dzień później na Placu Czerwonym odbyła się tradycyjna parada wojskowa z okazji rocznicy rewolucji październikowej.
Wspominałem już, że podczas wojny stacje metra pełniły funkcję schronów przeciwbombowych. W 1941 r. miało tu miejsce wydarzenie upamiętnione na powyższej stacji. "6 listopada 1941 r. na stacji Majakowskaja odbyło się uroczyste posiedzenie Moskiewskiej Rady Deputowanych Pracujących oraz partynych i społecznych organizacji Moskwy, poświęcone XXIV rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Posiedzenie to było historycznym wydarzeniem, które zademonstrowało całemu światu niewzruszoną pewność narodu radzieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej".
Zastanawiam się, czy tablica nie powstała już po roku 1956. Wiadomo, że w posiedzeniu tym wziął udział Stalin, w sieci można znaleźć nagrania jego wystąpienia. Natomiast na tablicy tej nie jest on wspomniany ani słowem. Jeśli mam rację, to jest to jeden z przykładów właśnie stalinowskiej metody ewaporacji (termin pochodzący z "Roku 1984" Orwella), czyli usuwania wszelkiej informacji o niewygodnych postaciach, jak gdyby nigdy nie istniały. Po roku 1956 o Stalinie starano się w ogóle nie wspominać, a o epoce tej aż do pierestrojki wspominano eufemistycznie jako o okresie "kultu jednostki" ("kul't licznosti"). O ile jednak zbrodnie Stalina i jego kolejnych współpracowników zdemaskowano (inna sprawa, że nieoficjalnie, częściowo, dla własnych korzyści i z ogromną dozą hipokryzji), o tyle dopiero w latach osiemdziesiątych wspomniano po raz pierwszy o zbrodniach samego Lenina. Przez cały okres komunizmu twórca ZSRR był postacią wyłącznie świetlaną. Jednym z przejawów jego kultu była najwyższa nagroda państwowa, Order Lenina, przyznawany w latach 1930-1991. Otrzymać go mogły osoby fizyczne, zakłady pracy, miasta, jednostki wojskowe, okręty wojenne i jednostki administracyjne. Orderem Lenina uhonorowano m.in. miasta utytułowane mianem miasta-bohatera.
Obelisk na Prospekcie Kutuzowskim upamiętniający nadanie Moskwie tytułu miasta-bohatera i Orderu Lenina.
Kilkadziesiąt metrów od pomnika gen. Bagrationa na Prospekcie Kutuzowskim wznosi się kolejna instalacja. Powyższy obelisk upamiętnia 20-lecie zwycięstwa nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Z tej okazji Moskwie nadano tytuł miasta-bohatera (gorod-gieroj).
Miasto-bohater to tytuł nadawany miastom w ZSRR, gdzie doszło do przełomowych wydarzeń na froncie wschodnim II wojny światowej; tytuł ten nadawano w latach 1965-1985. Utytułowane miasta: Wołgograd (w czasie wojny Stalingrad), Moskwa, Sewastopol, Leningrad (wcześniej i dziś Petersburg), Kijów, Odessa, Brześć (dokładniej twierdza brzeska, stąd tytuł twierdza-bohater), Kercz, Noworosyjsk, Mińsk, Tuła, Murmańsk i Smoleńsk.
Dookoła obelisku stoją robotnik, robotnica i czerwonoarmista jako przedstawiciele ludu moskiewskiego, który w grudniu 1941 r. ocalił stolicę przed wojskami niemieckimi; było to pierwsze zwycięstwo ZSRR w tej wojnie.
Ostateczny triumf, którego symbolem stało się zdobycie Berlina i zatknięcie czerwonego sztandaru na dachu Reichstagu oraz bezwarunkowa kapitulacja Niemiec w maju 1945 r. jest uwieczniony w Moskwie i w całej Rosji na wszelkie możliwe sposoby. Tutaj przytaczam jedynie ostatni z pomników konnych, przedstawiający marszałka Gieorgija Żukowa, który zdobył stolicę III Rzeszy.
Statua Żukowa wznosi się tuż przy wejściu na Plac Czerwony, gdzie w czerwcu 1945 r. marszałek przyjmował defiladę Armii Czerwonej po zwycięstwie nad Niemcami (dowódcą defilady był wówczas marsz. Konstanty Rokossowski).
Za życia Stalina Żukow cieszył się wszelkimi względami, zaś po dojściu do władzy Chruszczowa został odsunięty od wszelkich stanowisk. Dopiero przy kolejnej zmianie ekipy rządzącej częściowo wrócił do łask, np. opublikowane zostały jego pamiętniki. Po śmierci mimo wcześniejszych próśb ciało Żukowa zostało skremowane, zaś prochy złożone w kremlowskim murze.
Warto podkreślić, że na Placu Czerwonym tuż za mauzoleum Lenina znajduje się prawdziwy cmentarz, na którym leży około 400 osób, m.in. ci, którzy zginęli podczas rewolucji październikowej i wojny domowej w samej w Moskwie, kierownicy partii i państwa (m.in. Dzierżyński, Stalin, Breżniew, Andropow, Czernienko), dowódcy wojskowi (Żukow, Budionny) i zasłużeni komuniści z zagranicy (Klara Zetkin).
Pogrzeb Żukowa na tej nekropolii był zapewne świadomym działaniem Leonida Breżniewa, który jako pierwszy wykorzystał pamięć o wojnie do własnych celów, preparując wygodne dla siebie mity. Breżniew starał się również kreować kult własnej osoby, zdecydowanie na mniejszą jednak skalę, niż miało to miejsce za Stalina. Takim skromnym przykładem kultu Breżniewa była zmiana w toponimice: po śmierci generalnego sekretarza jego imieniem nazwano miasto Nabiereżnyje Czełny w dorzeczu Wołgi. Następnie nastąpiła krótka epoka rządów Jurija Andropowa, który po śmierci został patronem miasta Rybińsk, znajdującego się 300 kilometrów od Moskwy. Przedostatniego sekretarza generalnego KPZR, Konstantina Czernienkę, uhonorowano przemianowaniem miasta Szarypowo w kraju krasnojarskim na Syberii. Oprócz tego jeszcze garść pomników i tablic pamiątkowych. Wszystkie wspomniane miasta powróciły do poprzednich nazw już parę lat później, ale tablice pozostały. Jedną z nich znalazłem w Moskwie na Prospekcie Kutuzowskim.
Tablica pamiątkowa na domu na Prospekcie Kutuzowskim: "W tym domu od 1951 do 1984 roku mieszkał wybitny działacz partii komunistycznej oraz państwa radzieckiego, światowego ruchu komunistycznego i robotniczego, bohater pracy socjalistycznej - Jurij Władimirowicz Andropow.
Dzisiaj żałuję, że nie zaszedłem do środku domu i nie zapytałem dokładnie, pod którym numerem zamieszkiwał następca Breżniewa na stanowisku sekretarza generalnego i twórca potęgi KGB, a jednocześnie jeden z bohaterów niezliczonych dowcipów. Kolejne zgony radzieckich przywódców naród kwitował: "Jeśli od rana w radiu puszczają marsz żałobny, to znaczy, że w Moskwie mamy minus jeden". Czas ten nazywano również "pięciolatką wystawnych pogrzebów" oraz "wyścigami na lawetach".
A potem nastąpił okres zmian. Symboliczne było usunięcie w sierpniu 1991 r. pomnika Dzierżyńskiego z Placu Łubiańskiego. Przy określeniu państwa i jego struktur zamiast terminu "radziecki" ("sowietskij") w użycie zaczął wchodzić termin "rosyjski" ("rossijskij"); pojawiły się także nowe symbole państwowe. Przykładem zmian jest pomnik ku czci strażników granic.
Obelisk "Ku czci strażników ojczyzny" w parku koło Domu na Wybrzeżu Kotielniczeskim. Tuż obok mamy tabliczkę: "Pomnik pograniczników ojczyzny zbudowany w 1997 r. wg projektu architektów Koczergina i Jadioszyny oraz rzeźbiarzy Surowcewów".
Sam obelisk różni się nieco od komunistycznych poprzedników; mam wrażenie, że jest lżejszy w formie, ponadto wieńczy go rosyjski dwugłowy orzeł. Cokół ozdobiony jest kolejnymi reliefami przedstawiającymi pograniczników od czasów Rusido XX wieku. Prawie nie ma symboli komunistycznych (oprócz gwiazdek na czapkach strażników).
W latach dziewięćdziesiątych, korzystając ze społecznej niechęci do zbankrutowanego systemu socjalistycznego, ekipa prezydenta Jelcyna przeprowadziła częściową dekomunizację. Przejawiała się ona między innymi przemianowaniem nazw niektórych miast i ulic na nowe lub przywróceniem historycznych. Nie usunięto jednak pomników Lenina i innych działaczy komunistycznych. Wkrótce zresztą problemy dnia codziennego odsunęły kwestie historyczne na drugi plan: szalało bezrobocie, wzrosła przestępczość. trwała wojna w Czeczenii, państwo było na skraju rozpadu. Jednym z nowych zjawisk stały się zamachy terrorystyczne. W takiej atmosferze doszedł do władzy Putin. Przedstawione poniżej pomniki dokumentują wydarzenia, które sam pamiętam z mediów.
Polityka historyczna prowadzona od 15 lat to materiał dla osobnej analizy. Dla potrzeb tego artykułu pragnę jedynie dopisać, że w Moskwie ma stanąć w tym roku*, o czym wspominam już po raz trzeci, pomnik księcia Włodzimierza. Jednocześnie moskiewscy komuniści chcą przywrócić pomnik Dzierżyńskiego na Plac Łubiański, co nie podoba się prawosławnym aktywistom.
Muzeum ofiar stalinizmu, które mieści się na terenie byłego łagru w mieście Perm (bliżej Uralu) zmaga się z poważnymi problemami ze strony władz, jest zarejestrowane jako "obcy agent" przez Ministerstwo Sprawiedliwości i może zostać zlikwidowane. Z drugiej strony od lutego do października tego roku trwa zorganizowany przez moskiewski ratusz oraz Państowe Muzeum Historii Gułagu na pomnik ofiar komunizmu. Oficjalna nazwa jest zresztą inna: "Pomnik ofiar represji politycznych".
I na zakończenie: ostatnie pomniki z galerii wskazują, że zmienia się nieco sposób wyrażania pamięci, i monumentalne figury przestają być potrzebne. Z Moskwy wracałem do Polski przez Berlin. Koło domów, w których mieszkali Żydzi, dziś wmurowane są w kostkę brukową tabliczki z ich nazwiskami, datą urodzenia oraz datą wywózki do obozu. Jednoznacznej interpretacji wymyka się pomnik ofiar Holocaustu tuż koło Bramy Brandenburskiej.Być może takie pomniki w przyszłości zobaczymy też w Moskwie.
Comments